Ktoś na ciebie patrzy

15-02-2015

Lubię ten moment kiedy rano idę napełnić ptasie karmniki. Pomimo, że wczoraj były jeszcze pełne, dzisiaj zostało trochę zmarzniętych ziaren na dnie. Głodne towarzystwo przysiadło na okolicznych drzewach i patrzy. Gdy się pojawię, następuje ogólne poruszenie, kilka ptaszków na wszelki wypadek odlatuje na wyższe gałęzie, ale te odważniejsze siedzą bez ruchu. I patrzą. Czarne koraliki oczu uważnie śledzą każdy mój ruch gotowe do ucieczki. Ale głód i ciekawość są chyba silniejsze. Tak jakby mówiły: no nareszcie, ile można czekać! Przesypuję ziarna powoli korzystając z okazji, żeby się im przyjrzeć. Trwamy tak jakiś czas obserwując się nawzajem. Delektuję się tymi chwilami i za każdym razem ogarnia mnie ten sam zachwyt. Te maleńkie, delikatne kłębki puchu przyczepione cienkimi nóżkami do gałęzi, nastroszone z zimna i poczochrane wiatrem, skradły niebu wszystkie kolory tęczy. Wydaje się, że liczba odcieni każdej z barw na ich skrzydełkach jest nieskończona. Miękki puch na brzuszkach kontrastuje z aksamitem skrzydeł. Maleńcy wysłannicy nieba przysiedli w moim ogrodzie przynosząc ze sobą strzępy chmur i promienie słońca.
Będąc dzieckiem często śniłam, że lecę. Ktoś kiedyś powiedział, że wtedy rośnie serce. A ja myślę, że ono rośnie kiedy patrzymy na te czarne punkciki na niebie kołujące nad naszymi głowami. Jakie to szczęście, że są z nami.
Niedługo przyjdzie wiosna, a potem lato i wesoła gromada odleci w korony drzew, zajęta swoimi sprawami. Usłyszę jak przenikliwymi trelami ogłaszają nadchodzące poranki. Będę je widzieć wysoko, na drutach elektrycznych jak siedzą i patrzą na mnie. Obserwują z daleka. Jeszcze bardziej ulotne, tajemnicze. Ale ja wiem, że one tam są i wszystko widzą. A potem znowu przyjdzie zima i trzeba będzie sfrunąć z chmur i przysiąść na gałęziach czekając aż napełni się karmnik. I znowu spojrzymy sobie w oczy, na krótką, niezapomnianą chwilę.