Tajemnica Charlotte Bielousov

31-10-2014

To była jesień wiele lat temu. Brodziłam w powodzi liści gdy po raz pierwszy trafiłam na Cmentarz Żydowski w Sopocie. Wśród pochylonych, zniszczonych macew, w zapadającym wcześnie zmierzchu nie rozświetlanym nawet jedną lampką zobaczyłam ten pomnik. Stał niemal centralnie, górując nad dziwnym, magicznym miejscem. Jedyny niezniszczony, pięknie zdobiony, z wykutym napisem. A u stóp obelisku leżała świeża, pąsowa róża!

Charlotte Bielousov umarła jako młoda, osiemnastoletnia dziewczyna w 1923 roku. Jej rodzice byli z Warszawy. Tyle się dowiedziałam...

Nie wiem co, ale COŚ tam się wtedy wydarzyło, zmieniło. Od tej chwili nie mogłam przestać o Niej myśleć. Jak dybuk powracała i drażniła moją wyobraźnię. Jaka była? Dlaczego umarła? Musiała być z zamożnego domu, na co wskazywał pomnik. Czy była ładna? A może nieszczęśliwie zakochana? Co robili jej rodzice? Przyjeżdżała z Warszawy do Zoppot na letnisko, najpewniej do jednej z tych pięknych willi z drewnianymi fasadami, które obsiadły wąskie uliczki wzdłuż nadmorskiego deptaka. Czy lubiła tańczyć? A może pięknie malowała? Albo grała na fortepianie? Zupełnie nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogła być nijaka, głupia lub banalna.
Wyobrażałam ją sobie na dziesiątki sposobów. Jednak najbliższa była mi myśl, że Charlotte miała ognistorude włosy i adekwatny temperament. I z pewnością miała koty. Zaczęła się pojawiać na wielu moich obrazach stając się niemal członkiem rodziny. Wpychała się na zagruntowane płótna nie pytając o zgodę.

Charlotte ubiera buty, Charlotte z kotem i apaszką, Charlotte tańczy, Charlotte z drejdlem.

Namalowałam Jej życie. Wymyśliłam Ją od nowa cały czas mając świadomość, że to historia prawdziwego człowieka, osoby, która żyła i umarła.

Po wielu latach, na wystawie w Gdańsku zaprezentowałam retrospektywnie kilka „portretów” Charlotte. Wcześniej nikomu o niej nie opowiadałam i nikt nie znał „naszej” historii. Wśród miłych rozmów, wernisażowego gwaru, podszedł do mnie gdański pisarz Mieczysław Abramowicz, wytrawny znawca historii Trójmiasta i jego żydowskiej społeczności.
Zapytał, skąd wiem o Charlotte?
Okazało się, że od wielu lat zbierał informacje na Jej temat, wiedział o Niej bardzo dużo, odnalazł Jej nekrolog, wiedział dokładnie kim byli rodzice, dlaczego umarła. Kim była. „Zachorował” na Charlotte podobnie jak ja.

Stała się również jego dybukiem, nie dawała spokoju, intrygowała..
Zapytał, czy chcę, żeby mi opowiedział wszystko, dokładnie, z precyzją historyka.

Myślałam o tym. Pokusa poznania mojej prawdziwej Charlotte była wielka. Ale umówiliśmy się, że na razie pozostanę przy swojej historii. To ekscytujące wiedzieć, że jeśli tylko będę chciała, mogę Ją poznać NAPRAWDĘ.

Zagraj w drejdla Charlotte. W któryś chanukowy wieczór poznaj swój los. A może ja go opowiem?