Na zawsze razem

20-01-2015
 
Patrzę na zdjęcie moich Dziadków. Śliczna, drobna brunetka w eleganckiej garsonce i jasnym kapeluszu lekko przysłaniającym prawy profil. Obok idzie wysoki, szczupły mężczyzna w długim, wiosennym płaszczu i kapeluszu w stylu Humphreya Bogarta w „Casablance”. Babcia prowadzi na smyczy małego pieska. Spogląda zalotnie na swojego przystojnego męża opierając się na jego ramieniu. Jest rok 1930.  Idą beztroscy, uśmiechnięci, szczęśliwi. Lwowska ulica jakaś taka jasna, słoneczna.
Biorę drugie zdjęcie. Dziadkowie siedzą na sofie w swoim mieszkaniu. Babcia w eleganckiej sukience w grochy, na szyi jakieś koraliki. Siwe włosy pięknie ułożone w twarzową „falę”. Dziadek w jasnej koszuli, wyprostowany i uroczysty wyraźnie usiłuje utrzymać w ryzach wiercącą się małą mnie. Widać, że z trudem zachowuje powagę. To moje dwa ulubione zdjęcia. Dzieli je niemal całe życie, dzielą je wojna, ucieczka przed śmiercią, bohaterska walka, tułaczka, bieda i strach. Porzucone miejsca, rozpacz utraty najbliższych, a potem znów wszystko od początku tylko w rodzimym wydaniu. Ale na tym drugim zdjęciu już nie ma śladu cierpienia. Słońce prześwituje przez perkalowe zasłonki w kwiaty. Zdjęcie zrobione – pstryk. Babcia pójdzie zaparzyć herbatę, którą poda z konfiturami na spodeczku, a potem Dziadek sięgnie po płócienny kaszkiet z daszkiem i zabierze mnie na spacer na sopockie molo.
Przeżyli razem ponad pół wieku. Po Jego śmierci musieli się siłą rzeczy na jakiś czas rozstać. Pamiętam pewien wiosenny, słoneczny dzień, niedługo przed odejściem Babci. Czesała swoje włosy, które dawno straciły piękny srebrny ton i aksamit, układając je po omacku w malutki węzełek nad szyją. Na chwilę zamyśliła się, westchnęła i powiedziała: „Nie uwierzysz, ale ja ciągle mam 20 lat...”. I lekko się uśmiechnęła.
Myślę, że teraz idą sobie gdzieś jakąś swoją słoneczną ulicą. Razem, na zawsze. Babcia i Dziadek.