Kurort

18-04-2015
 
Powoli, dzień po dniu zbliża się „sezon”. Pierwsze łodzie wpłynęły do mariny, a ich kolorowe bandery synchronicznie załopotały na wietrze. Podmuchy jeszcze zimne ale wystarczy, że słońce wyjrzy zza chmur, natychmiast robi się wakacyjnie. Pierwsi śmiałkowie oblegają kawiarniane ogródki, na nabrzeżu coraz więcej zakochanych par i sprzedawców oferujących plastikowe figurki Neptuna.
Miasto budzi się z zimowej drzemki, dni są dłuższe, a wieczory niepostrzeżenie zamieniają się w poranki. Wkrótce tłum przyjezdnych opanuje każdy skrawek plaży, a na ulicach słychać będzie międzynarodową mieszankę akcentów i języków, barwną jak owocowy koktajl. Sprzedawcy lodów nie nadążą z napełnianiem chrupiących wafli, muzyka wyleje się z otwartych drzwi niezliczonych kafejek. Tu i ówdzie pojawią się luksusowe, sportowe samochody przywożące stałych bywalców, nocne dancingi zabłysną rewią mody. Znudzone sobą pary spróbują odnaleźć swoją bliskość daleko od domu, wśród ciasnych, kamiennych uliczek, piaskowych przedproży i melodii granych z wieży ratuszowej. Siedząc bez słowa będą obserwować przetaczającą się ludzką falę wypatrując znajomych twarzy tych, którzy prawdopodobnie również wybrali kurortowe lato. Ona zje truskawkowy deser ciesząc się wakacyjną dyspensą od codziennej diety. On pomyśli, że w następnym roku powinni chyba wybrać się gdzieś dalej. Potem leniwym krokiem wrócą do hotelu, żeby przygotować się na wieczór. Odbite w wodzie światła łodzi zacumowanych w marinie zakołyszą się, wabiąc sunące bezgłośnie łabędzie.